Koncesja turystyczna nr 3 z dnia 5.11.1999r. wydane przez Wojewodę Kujawsko - Pomorskiego

JANUSZ ZUBOW – rzeźbiarz – zakapior – sportowiec

Janusz Zubow, rzeźbiarz, zakapior, menel, takim go znamy z bieszczadzkich opowieści. A jakim był kiedyś, gdzie żył, co porabiał? Spróbuję dołożyć cząstkę wspomnień o Januszu z naszych ciekawych czasów młodzieńczych, ale innych od tych, które go dziś opisują.

Był moim rocznikiem – 1948, urodził się w Sylwestra w Bydgoszczy, może to spowodowało później jego niekonwencjonalny i nietuzinkowy styl życia. Poznaliśmy się w roku 1965 w sekcji LA KS „Noteć” Mątwy. Klubu, który wychował całą plejadę znakomitych lekkoatletów (Tadeusz Kaźmierski, Jan Jaskólski, Jerzy Kowalski., Edmund, Borowski, Jan Kobuszewski). Od początku naszej sportowej przygody, wraz z innymi zawodnikami tworzyliśmy kilkunastoosobową zgraną paczkę przyjaciół. Razem trenowaliśmy przebiegając  zimą nieraz i 25 km dziennie w pod inowrocławskich lasach, brnąc po pas w śniegu. Razem podrywaliśmy dziewczyny, chodziliśmy do kina, szczególnie miłe były niedziele, kiedy po dwudniowych wyjazdowych zawodach wpadło 70 zł diety. Było nas wtedy stać na kawę, ciastko i lampkę wina w kawiarniach – Popularnej, Kolorowej i Europie, kto je jeszcze w Inowrocławiu dziś pamięta?

Janusz kończył Technikum Chemiczne, ja Technikum Mechaniczno – Elektryczne. Spędziliśmy cztery wspólne, ale i piękne lata startów (1965-68 r.) w jednym klubie sportowym które, bardzo nas do siebie zbliżyły. Janusz pochodził z dość zamożnej rodziny, ojciec taksówkarz, mama naprawiała rajstopy, miał starszą od siebie siostrę Irenę.

Naszą sportową przygodę traktowaliśmy jako wspaniałą rozrywkę, podnoszącą adrenalinę na zawodach LA, ale jednocześnie tworzących grupę kolegów i przyjaciół mogących liczyć na wzajemną pomoc.

Janusz biegał 110 m płotki, gdzie m.in. w 1967 roku miał 3 wynik wśród juniorów województwa bydgoskiego z wynikiem 16,1 s. Biegi traktował poważnie, był ambitny, ale przede wszystkim była to dla niego pozaszkolna rozrywka i przynależności do grupy rywalizujących ze sobą w koleżeński sposób młodzieńców.

Jaki wówczas był?

Dziś po pięćdziesięciu latach trudno to dokładnie przywołać w pamięci,  jeszcze trudniej opisać, ale spróbować mogę?

Był chłopakiem skromnym, ambitnym, raczej nieśmiałym. Podobał się dziewczynom, wysoki szatyn, przystojny, dość dobrze ubrany. Nigdy wtedy bym nie przypuszczał, że posiada w sobie talent i ducha artysty. W czasach, z których go znałem nawet śpiewając fałszował.

Nasze drogi rozeszły się w 1968 wtedy Janusz został powołany do wojska w jednostce w Koszalinie, kiedy w 1970 roku wyszedł z wojska to z kolei mnie wcielono do jednostki wojskowej w Grudziądzu. Wówczas Janusz rozpoczął pracę we włocławskich Azotach. Samodzielny żywot w hotelu robotniczym, bez rodziny, dawnych kolegów spowodował prawdopodobnie beztroskie podejście do rzeczywistości, co zapewne wywarło zasadniczy wpływ na jego późniejszy frywolny i luzacki stosunek do życia.

Jak rozpoczęła się jego artystyczna przygoda. Opowiadał mi, że stojąc kiedyś na  przystanku we  Włocławku zaczął szkicować na paczce papierosów widoczny obok domek, stojący z nim kolega stwierdził Janusz ty masz talent a wiem co mówię bo moja dziewczyna studiuje na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. I tak zaczęła się jego przygoda ze sztuką.

W 1972 r. zdał egzamin na ASP w Warszawie wydział rzeźby i ukończył go z wyróżnieniem.

Z akt studenckich Janusza Zubowa (nr dyplomu 4019) wynika, że studiował od 1.10.1972 – 2.06.1977 na wydziale Rzeźby ASP w Warszawie. Dyplom pt. „Epitafium Ryśka Krótkiegofraka” w formie rzeźby – portretu zrealizował w pracowni prof. Jerzego Januszkiewicza oraz w formie pracy pisemnej pod kierunkiem mgr Przemysława Trzeciaka. Obie prace zostały ocenione bardzo dobrze, z podkreśleniem wysokiej wartości artystycznej.

„Student Janusz Zubow znał osobiście wyżej wymienionego [czyli Ryszarda Krótkiegofraka]. Przyjaźnił się z nim podczas pobytu we Włocławku w latach 1970 -1972 i utrzymywał z nim kontakt podczas studiów w ASP.

W trakcie studiów mieszkał w Domu Studenckim „Dziekanka” na Krakowskim Przedmieściu (akademiku skupiającym młodzież szkół artystycznych Warszawy). W 1976 roku w przerwie letniej wyjechał do Francji.

W 1977 roku zawiera małżeństwo z Zofią, z którego rok później rodzi się jego córka Natasza, mieszkają w Zielonce pod Warszawą. 20 września 1978 r. Janusz opuszcza Warszawę sam i podejmuje pracę jako nauczyciel w Liceum Plastycznym w Zamościu. Również i tam szybko kończy się jego zawodowa przygoda bo już w maju 1979 r. kończy swoją pracę w w/w Liceum. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu, rozwód następuje w 1980 roku.

Drugą jego żoną jest Marysia, z którą wyjeżdżają na Kaszuby i zamieszkują w miejscowości Kamienica Szlachecka. I to małżeństwo szybko się rozpada, W 1988 roku sprzedaje gospodarstwo na Kaszubach i wyjeżdża w Bieszczady, uciekając od cywilizacji. Czasy jego pobytu w Bieszczadach znam tylko z opowieści i artykułów  prasowych.

 

Spotkałem go jeszcze dwukrotnie; w sierpniu, 1972 kiedy cieszył się informując mnie o dostaniu się na wydział rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, oraz kilka lat później w 1977 roku, ale wówczas już widziałem w nim innego, zupełnie odmienionego człowieka. Ponieważ należę do osób z romantycznym podejściem do życia, a i lat przybywa nie ukrywam, że kilka razy wspominałem naszą wspólną sportową przygodę i jednocześnie chciałem go odnaleźć, porozmawiać, dowiedzieć się jak mu się żyje? Niestety nie zdążyłem.

W czerwcu 2005 roku objeżdżając z moim kolegą Staszkiem Orłowskim (znakomitym bieszczadzkim przewodnikiem) Bieszczady, zauważyłem w knajpie w Polańczyku namalowaną ścianę bieszczadzkich  zakapiorów, od razu rozpoznałem tam Janusza. Dalej już mi wszystko dopowiedziano a najwięcej dowiedziałem się o jego bieszczadzkiej doli i niedoli z znakomitej  książki Andrzeja Potockiego „Zakapiorskie Bieszczady”, stanowczo polecam do poczytania .

Janusz Zubow zmarł w listopadzie 2000 roku, z dala od rodziny, która dopiero w 2005 r. dowiedziała się ode mnie  o jego śmierci. Jego grób znajduje się na cmentarzu w Cisnej i dość często palą się na nim znicze.

Dziś wspominając Janusza, z tamtych wspólnie spędzonych lat widzę skromnego chłopaka, przyjaciela, sportowca, przystojnego płotkarza KS „Noteć” Mątwy.

Zastanawiam się, co nim powodowało, że wybrał dla siebie tak dziwny tryb życia. A przecież mając taki talent mógł być cenionym rzeźbiarzem, i normalnym, szczęśliwym człowiekiem.

BRONISŁAW MAJEWSKI

INOWROCŁAW